EN

2.07.1994 Wersja do druku

Jest śmiesznie...

Peter Schaffer wymyślił przed trzydziestu laty prawdziwą ma­szynkę do wywoływania śmiechu na widowni. Wystarczyło pokazać w pełnych światłach to, co dzieje się w pełnych ciemnościach. A jeśli do tego dodać, że posta­cie w ciemnościach "zmagają się" ze sobą w farsowym kołowrocie, że ich sprawy polegają głównie na tym, że "nie ten z tym", "nie ten do tego", "nie ten tam", że na do­datek publiczność przez to, że owych oszołomionych ciemnościa­mi bohaterów najzwyczajniej w świecie widzi, przez co jest od nich mądrzejsza i pewniejsza, przeto dość łatwo zrozumieć tzw. powodzenie tej jak się ją określa, klasycznej komedii współczesnoś­ci. Ale stosunkowo łatwo też do­strzec w tym wszystkim niebotycz­ną, ba, "klasyczną" bzdurę! Ten żart udał się Schafferowi nad wy­raz, bo na jego "klasyczność" nabierają się po dziś dzień teatry i to wcale nie byle jakie. Choćby ostatnio Powszechny w Warszawie. Zespół dobrych aktorów (m.i

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jest śmiesznie...

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna nr 153

Autor:

Andrzej Lis

Data:

02.07.1994

Realizacje repertuarowe