Peter Schaffer wymyślił przed trzydziestu laty prawdziwą maszynkę do wywoływania śmiechu na widowni. Wystarczyło pokazać w pełnych światłach to, co dzieje się w pełnych ciemnościach. A jeśli do tego dodać, że postacie w ciemnościach "zmagają się" ze sobą w farsowym kołowrocie, że ich sprawy polegają głównie na tym, że "nie ten z tym", "nie ten do tego", "nie ten tam", że na dodatek publiczność przez to, że owych oszołomionych ciemnościami bohaterów najzwyczajniej w świecie widzi, przez co jest od nich mądrzejsza i pewniejsza, przeto dość łatwo zrozumieć tzw. powodzenie tej jak się ją określa, klasycznej komedii współczesności. Ale stosunkowo łatwo też dostrzec w tym wszystkim niebotyczną, ba, "klasyczną" bzdurę! Ten żart udał się Schafferowi nad wyraz, bo na jego "klasyczność" nabierają się po dziś dzień teatry i to wcale nie byle jakie. Choćby ostatnio Powszechny w Warszawie. Zespół dobrych aktorów (m.i
Tytuł oryginalny
Jest śmiesznie...
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna nr 153