W końcu września Teatr Wielki zamierza zaprosić widzów na "My Fair Lady" F. Loewe'ego. Wczoraj odbywał się casting. Poszukiwani byli: Eliza, dziewczyna handlująca kwiatami, którą prof. Higgins zmieni w damę umiejącą pięknie mówić oraz zakochany w niej Fredi. Poszukiwali ich: realizatorzy o najwyższej renomie w musicalowej sztuce, twórcy sukcesów stołecznego Teatru Roma: dyrektor Wojciech Kępczyński (reżyseria) i Maciej Pawłowski (kierownictwo muzyczne). Zgłosiło się ponad 40 młodych osób. W tym spora grupa wykonawców, którzy już zaznaczyli swoją obecność na scenie Romy. Startowali aktorzy, artyści chóru, soliści scen muzycznych, studenci uczelni muzycznych i aktorskich, a nawet przyszli filozofowie. Dla Elizy casting był próbą charakteru. Miała zrobić wokalną awanturę profesorowi, który tak męczył kwiaciarkę lekcjami. Odgraża się więc: "Czekaj no, Higginszczaku, czekaj no...". Realizatorzy doradzali kierowa
Tytuł oryginalny
To był casting!
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Ilustrowany nr 52