EN

5.10.2009 Wersja do druku

Gdy Eliza poznała Higginsa

Publiczność Teatru Wielkie­go bawiła się świetnie. W kuluarowych rozmo­wach nad tymi, którzy krzywili się, że "po co to komu", domino­wali zwolennicy wystawienia "My Fair Lady" w broadwayowskim stylu. Historii Elizy, londyńskiej kwia­ciarki, która chciała się nauczyć ładnie mówić oraz elegancko za­chowywać w towarzystwie, i ję­zykoznawcy prof. Higginsa, któ­ry odmienił jej życie, sceniczną formę nadał Maciej Korwin (dy­rektor Teatru Muzycznego w Gdy­ni). Musical Fredericka Loewe z librettem opartym na "Pigmalionie" B. Shawa ma moc tekstu do przekazania i mnóstwo zmian sytuacyjnych. Reżyserowi udało się zapano­wać nad materią. Akcja ma tem­po i styl, a zmiany obrazów nie "produkują" dłużyzn. Dynamicz­ne scenki obyczajowe, zgrabnie przeprowadzone "rozgrywki" w domu profesora, chór i balet razem tańczą, śpiewają i spraw­dzają się w aktorskich zadaniach. Słowem - dramaturgiczna sta­ranność warta podkreślenia, a po­mysłów, jak

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Gdy Eliza poznała Higginsa

Źródło:

Materiał nadesłany

Express Ilustrowany nr 233

Autor:

Renata Sas

Data:

05.10.2009

Realizacje repertuarowe