- Zaskoczyło mnie, jak wiele jest u Białoszewskiego cytatów muzycznych. Pisze o tym, jak zaczynały się poranne modlitwy i towarzyszyły ludziom i miastu przez cały dzień. Słowa "Zmiłuj się nad nami" były jak refren walczącej Warszawy - Krystyna Janda mówi Jackowi Cieślakowi o fascynacji prozą Mirona Białoszewskiego i piątkowej premierze.
Rz: Z myślą o 70-leciu Powstania Warszawskiego przygotowała pani spektakl oparty na "Pamiętniku" Mirona Białoszewskiego. Czym się pani kierowała? Krystyna Janda: Zaczęłam od przejrzenia całkiem sporej literatury dramatycznej. Zajrzałam do kilku sztuk i uznałam, że to się kompletnie nie nadaje dziś do grania. Przejrzałam pamiętniki i dzienniki Marii Dąbrowskiej, Zofii Nałkowskiej, a także generała Władysława Andersa. Czytałam książki o miłości w powstaniu, tytuły z prawa i z lewa, w tym tak bardzo krytyczne jak "Obłęd '44" Piotra Zychowicza. W końcu pomyślałam, że jestem artystką, kobietą i poczułam, że powinnam zrobić coś, co poruszy widza, a nie przygnębi. Nie mam ochoty na dyskusję polityczną, tylko na pokazanie emocji. Dlatego wróciłam do "Pamiętnika" Mirona Białoszewskiego, bo jest absolutnym arcydziełem i, jak to bywa w podobnych wypadkach, pokazanie ogółu przez szczegół robi największe wrażenie. Co nowego odkryła pani