"Teatr był we mnie od zawsze. Od narodzin. I był jak wyrok, przeznaczenie, los" - mówił SZYMON SZURMIEJ. Teatrowi był wierny do końca życia. A życie miał długie i barwne - pisze Mike Urbaniak na blogu Pan od kultury
Łuck nie był największym miastem województwa wołyńskiego, większe było Równe. Ale to on był stolicą tego daleko wysuniętego na wschód regionu II Rzeczpospolitej. Żyli tam wspólnie Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Rosjanie, Tatarzy, katolicy, prawosławni, protestanci, muzułmanie. W domach i na ulicach słychać było polski, rosyjski, ukraiński i jidysz, zwany żydowskim. Jedni szli w niedzielę do kościoła, inni do cerkwi, a jeszcze inni, ale w piątek, do synagogi - tych było w Łucku najwięcej. Blisko połowa 40-tysięcznej populacji miasta to Żydzi. Mieszkali na "Żydowszczyźnie", jak nazywano ich dzielnicę, której epicentrum była potężna, zbudowana w 1628 roku za zgodą króla Zygmunta III Wazy, renesansowa synagoga w wieżą obronną. To do niej chodziła Rebeka Biterman, zwana Ryfką. "Die kluge Rifke" - mówili w Równem, bo Rebeka miała opinię mądrej i zaradnej kobiety. Była córką Mojżesza Bitermana, drzewnego przedsiębiorcy i człowieka wie