EN

25.07.2014 Wersja do druku

Dramatyczne DNA

- Generalnie mam syndrom zatrucia kulturą. Nie wiem, czy nie ucieknę w sport albo geografię. Nawet tego wywiadu nie powinnam już udzielać - z Dorotą Masłowską rozmawia Jacek Cieślak w miesięczniku Teatr.

JACEK CIEŚLAK A która to słynna polska scena zniechęciła Panią do teatru, gdy była Pani nastolatką? DOROTA MASŁOWSKA Nie wiem, do dwudziestego roku życia byłam w teatrze tylko kilka razy! Pewnie w Wybrzeżu i w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pamiętam "Matkę" Witkacego, jakieś sztuki Villqista. Ale raczej odbierałam to zawsze jako paździerz. Mówię o tym tylko dlatego, że wydaje mi się to ciekawe: nigdy nie zanosiło się na to, że będę pracować dla teatru. CIEŚLAK A jak było z Teatrem Telewizji, nad którego końcem płacze całe środowisko teatralne? MASŁOWSKA Pyta Pan, czy docierał do Wejherowa? Tak, tak, odbieraliśmy! Jest moim bardzo wczesnym wspomnieniem, również ten Młodego Widza. Od dziecka miałam zainteresowania humanistyczne, starałam się je jakoś rozwijać, ale z dzisiejszej perspektywy, kiedy jest Internet, mnóstwo festiwali, moje ówczesne wysiłki wydają mi się cokolwiek absurdalne. Jestem z pokolenia oglądających filmy na VHS-ach

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dramatyczne DNA

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 6 online

Autor:

Jacek Cieślak

Data:

25.07.2014