EN

18.12.2000 Wersja do druku

Aaa, kotki dwa...

Pamiętam, że wszę­dzie pachniało świeżą owcą. Sto lat temu, w środ­ku morderczego lata, leżałem na kocu w Zako­panem, na jakiejś łączce, rzut kamieniem od wejścia do Doli­ny Białego, leżałem i miałem butelkę, która nie pomagała. Było południe, świerki miękły jak plastelina, cień błagał o wodę, trawa marła pod cię­żarem niebywałej ilości bru­natnych owczych "bobków" świeżych, niczym bułeczki, jeszcze słychać było ostatnie dzwonki redyku, co szedł, że­by jakoś przeżyć, zawisły w powietrzu uroczy odorek przyszłych góralskich swe­trów wełnianych nijak nie chciał ustąpić, a ja czytałem "Mróz" Bernharda, czytałem jego "Oddech", przy pomocy zdań pisarza, który na dnie oka pielęgnował wyjątkowy gatunek ciemności, próbowa­łem się podnieść. Czytałem o mrocznej pod­szewce świata, czytałem o lo­dzie śmierci, o oddechach, z których każdy jest ostatnim, z akapitu na akapit coraz głęb­szy się stawałem, zgadz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Aaa, kotki dwa...

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 294

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

18.12.2000

Realizacje repertuarowe