EN

2.04.1996 Wersja do druku

Sarny dryfują

Powściągliwie przyjęta publiczność autobiograficzny spektakl Le­cha Majewskiego "Pokój saren", którego światowa prapremiera odby­ła się w minioną niedzielę na deskach bytomskiej Opery. Nie wróżę frekwencji. Nasz człowiek z Hollywood rozczarował.

Niewiele nowego ze­chciał powiedzieć i jako twórca teatru, i jako współautor - z Jó­zefem Skrzekiem - muzyki. W niezwykle plastycznej insceni­zacji zbyt wiele było pozostałości po innych; po teatrze absurdu, po Kantorze. Muzyka operowa (?), niewątpliwie przyjemna dla ucha zwłaszcza w pożegnalnym walcu, pełniła jedynie rolę ilustracji. Na dodatek sporo było w niej zapo­życzeń, zgrabnie skrywanych przez aranżera, Andrzeja Markę. To on nadał dźwiękom urody, ni­czym najlepsza kosmetyczka, przypudrowując to i owo. Na początku była poezja Ma­jewskiego, bardzo osobista, peł­na symboli, które często właści­wie odczytać może chyba wy­łącznie autor. Przełożenie ulot­nego języka poezji na realistycz­ny język sceny okazało się przed­sięwzięciem dość karkołomnym. "O co autorowi chodzi?" - szep­tano między rzędami. Bardziej niż poeta podobał się Majewski jako plastyk i wizjoner teatralny. Przemawiał malowni­czymi, powtarzającymi si

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Sarny dryfują

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Zachodni nr 66

Autor:

TERESA ORZECH

Data:

02.04.1996

Realizacje repertuarowe