EN

7.01.1991 Wersja do druku

A teraz to już muszę umrzeć

Raz w miesiącu pod Teatr Studio ciągną już o 6 rano miłośnicy Melpomeny. O 10 zaczynają się zapisy na "Tamarę". Ostatnim razem ci co przyszli o 8, już nie mieli na co liczyć. Wprawdzie na każde przedstawienie wypisuje się 130 paszportów, ale odwołany spektakl, sponsorzy, pozawarszawscy teat­romani... i pozostało tylko 40 paszportów. Można zamówić 4 paszporty, więc tym razem "załapała się" pierwsza dziesiątka wytrwałych. Pierwsza o godzinie 6 pojawi­ła się pod teatrem Maria S. główna księgowa a zarazem k.o w dużym przedsiębiorstwie państwowym. "Drogo, ale warto. Nie samym chlebem człowiek żyje. Potrzebna jest i strawa duchowa" - mówi. Jerzy M. inżynier: "Nie stać mnie na pójście na "Tamarę". Kupiłem dla znajomych. Czego się nie robi dla przyjaźni". Milena, młoda rudowłosa dziewczyna, pracuje w banku: "Dlaczego? Ze snobizmu. Wszyscy cho­dzą, więc trzeba to zobaczyć. Drogo? A czy kulturę przelicza się na pieniądze?". Bog­dan lat 23,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

A teraz to już muszę umrzeć

Źródło:

Materiał nadesłany

Goniec Teatralny

Autor:

Ewa Gałązka

Data:

07.01.1991

Realizacje repertuarowe