Raz w miesiącu pod Teatr Studio ciągną już o 6 rano miłośnicy Melpomeny. O 10 zaczynają się zapisy na "Tamarę". Ostatnim razem ci co przyszli o 8, już nie mieli na co liczyć. Wprawdzie na każde przedstawienie wypisuje się 130 paszportów, ale odwołany spektakl, sponsorzy, pozawarszawscy teatromani... i pozostało tylko 40 paszportów. Można zamówić 4 paszporty, więc tym razem "załapała się" pierwsza dziesiątka wytrwałych. Pierwsza o godzinie 6 pojawiła się pod teatrem Maria S. główna księgowa a zarazem k.o w dużym przedsiębiorstwie państwowym. "Drogo, ale warto. Nie samym chlebem człowiek żyje. Potrzebna jest i strawa duchowa" - mówi. Jerzy M. inżynier: "Nie stać mnie na pójście na "Tamarę". Kupiłem dla znajomych. Czego się nie robi dla przyjaźni". Milena, młoda rudowłosa dziewczyna, pracuje w banku: "Dlaczego? Ze snobizmu. Wszyscy chodzą, więc trzeba to zobaczyć. Drogo? A czy kulturę przelicza się na pieniądze?". Bogdan lat 23,
Tytuł oryginalny
A teraz to już muszę umrzeć
Źródło:
Materiał nadesłany
Goniec Teatralny