EN

25.04.1956 Wersja do druku

Romeo i ... Julisia

NIE trzeba, chyba, przypominać, czym jest najgłośniejszy może utwór Szekspira "Romeo i Julia" dla wielu dziesiątków pokoleń ca­łej ludzkości. Symbolem miłości aż do śmierci, symbolem poezji, któ­ra tę miłość sublimuje do wyżyn nadziemskich. Dla teatru w całej rozciągłości jego dziejów "Romeo i Julia" to marzenie młodych artys­tów, to taki szczyt aktorskich osiągnięć, jak rola Hamleta. O tym wszystkim myślałam idąc na spektakl "Romea i Julu" do Teatru Wojska Polskiego, który ostat­nio dał nam tyle pięknych wzru­szeń. Ucieszył mnie niezmiernie takt, że reżyserii i inscenizacji pod­jęła się Lidia Zamkow, reżyser ambitny, odważny i pomysłowy. "To będzie coś nowego" - pomyślałam. I rozczuliłam się nieledwie ujrzaw­szy w programie ulubiony przeze mnie wiersz Norwida, który dźwię­czał mi w uszach w drodze na przedstawienie poświęcone parze najsłynniejszych na świecie kochanków. Zwłaszcza te dwie ostatnie strofy o gwiazda

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Romeo i ... Julisia

Źródło:

Materiał nadesłany

Express Wieczorny nr 999

Autor:

Karolina Beylin

Data:

25.04.1956

Realizacje repertuarowe