- Nad książkami o Tarnowie spędziłem ostatnie półtora miesiąca. Zapoznałem się z jego historią, a także topografią. Przestudiowałem mapy historyczne, bo byłem ciekawy, jak miasto ewoluowało i rozrastało się. Sam pochodzę z małego miasteczka na południu Włoch, wyjątkowo pięknego, zwanego "Florencją Apulii" - rozmowa z Jakubem Porcari, aktorem i reżyserem teatralnym, nowym dyrektorem artystycznym Tarnowskiego Teatru.
Beata Stelmach-Kutrzuba: Postanowił Pan, jak widać, związać swoją karierę zawodową z Polską, a obecnie z Tarnowem. Przemyślany wybór? Jakub Porcari: Jak najbardziej. We Włoszech nie mógłbym realizować swoich marzeń teatralnych, bo w ciągu ostatnich lat niedotowany przez państwo teatr włoski upadł. Można powiedzieć, że umarł wraz ze śmiercią Giorgio Strehlera (wybitny włoski twórca teatralny - przyp. red.). Polska jest natomiast znaną w świecie teatralną potęgą. Moi koledzy z branży lubią narzekać na brak pieniędzy, na ciężkie warunki pracy w polskich teatrach. Ja im wtedy doradzam, żeby wsiedli w samolot, pojechali do Francji lub Włoch i zobaczyli, co tam się dzieje. W Polsce jest ok. 200 różnych teatrów i wszystkie lepiej lub gorzej funkcjonują, mają publiczność. Są w kraju świetne szkoły teatralne, znakomici aktorzy i wybitni reżyserzy, bez których nie obchodzi się żaden liczący się na świecie festiwal teatralny - Jarzyna, Wa