"Romanca" w reż. Wojciecha Malajkata w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Krzysztof Stopczyk w portalu kulturalnie.waw.pl.
Oglądanie "Romancy " w Och-Teatrze jest jak podróż w kapsule czasu i zmusza do lekko filozoficznej zadumy nad tempem w jakim upływa. W drugiej połowie lat 80 UBIEGŁEGO WIEKU hitem scen warszawskich, a konkretnie nie istniejącego już Teatru Kameralnego, na ul. Foksal, były gościnne występy zespołu krakowskiego Teatru im. Słowackiego, wystawiającego " Romancę" autorstwa i reżyserii Jacka Chmielnika. Dodatkowo grał on jeszcze jedną z ról (Lorenzo). Teatromani toczyli śmiertelne boje, aby dostać się na widownię. W dobrym tonie było mówić, że owszem było się na tym spektaklu, puszczać oko do wtajemniczonych i tym, którzy go jeszcze nie widzieli mówić z wyższością, coś w rodzaju: "no tak, niestety nie mogę ci nic więcej powiedzieć. Jak zobaczysz (oczywiście, o ile uda ci się wejść), to sam zrozumiesz". A byli tacy, którzy widzieli ten znakomity spektakl dwa, a nawet trzy razy. Wydawało się, że tamta inscenizacja jest nie do powtórzenia. Owszem