Premiera "Lohengrina" to kolejna szansa na polubienie Richarda Wagnera - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Po raz ostatni "Lohengrina" wystawiono w Polsce w połowie lat 70. ubiegłego wieku, w Warszawie nie grano go od prawie sześciu dekad. Teraz zdecydowała się na to Opera Narodowa, premiera w piątek. Towarzyszy jej nastrój niepewności, czy ten tytuł jest w stanie zagościć dłużej w repertuarze. Z Richarda Wagnera zdjęto już anatemę, jaką obciążono go w PRL, choć niechęć wynikająca z faktu, że jego dzieła przywłaszczył sobie nazizm III Rzeszy, nie całkiem minęła. Świadczy o tym choćby opór władz Sopotu wobec pomysłu reaktywacji w Operze Leśnej słynnych festiwali wagnerowskich. Organizowano je w ubiegłym stuleciu, przyciągały tysiące widzów z całej Europy. Obalanie mitów Muzyka Wagnera zaczyna jednak Polaków fascynować, jak każdy świat nieznany a tajemniczy. Dowodem choćby zainteresowanie, które towarzyszyło inscenizacji "Pierścienia Nibelunga" we wrocławskiej Hali Stulecia w połowie poprzedniej dekady. Nadal wszakże pokutuje przek