EN

22.05.2000 Wersja do druku

Jakub Offenbach "Orfeusz w Piekle"

Sam fakt, że dyrekcja Romy sięgnęła po słynną francuską operetkę, jest nie do przecenienia, bo to jedno z najzabawniejszych dzieł w historii teatru muzycznego, którego wymowa, cięty dowcip i kpiarski ton nie straciły ani ostrości, ani uroku. Choć żarty z mitologii nie wzbudzają dziś na widowni takich salw śmiechu jak wtedy, gdy historię antyku byle uczeń miał w małym palcu, to satyra na podwójną moralność, pruderię i wszechwładną siłę seksu czyni z "Orfeusza w piekle" dzieło wciąż żywe. Genialność i nieśmiertelność farsy Offenbacha zasadza się na tym, że to poniekąd dzieło autoironiczne: kpiąc ze wszystkiego dookoła, szydzi również z teatralnej sztampy, wysokiego tonu, a żonglerka operowo-teatralnymi konwencjami może być prawdziwym źródłem inspiracji. Z dwóch odmiennych wersji Offenbachowskiego arcydzieła Wojciech Kępczyński wybrał pierwszą, z 1858 r., bardziej zwartą i ciętą, i uzupełnił ją kilkoma słynnymi numerami d

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza Nr 118

Autor:

Bartosz Kamiński

Data:

22.05.2000

Realizacje repertuarowe