Skoro nikt już scenie nie potrafi nosić z wdziękiem fraka, należy ten przestarzały ubiór odrzucić. Może to właśnie jest sposób na ożywienie staruszki operetki, z której już dawno temu naigrawał się Witold Gombrowicz. W warszawskiej Romie skostniałej formie wytoczył też wojnę Wojciech Kępczyński, szkoda wszakże ,że nie okazał się nazbyt stanowczy w walce. Zapewne nie da się dziś wystawić "Orfeusza w piekle" w sposób tradycyjny, bo jak cała operetkowa twórczość Offenbacha związany jest on ze światem, którego dawno nie ma. Offenbach wyśmiewał Paryż Napoleona III, ale nie znaczy to jednak, iż bohaterowie jego utworów mieli inne przywary niż my. Zdrady małżeńskie, flirty na boku, znudzenie i pogoń za kolejnym erotycznym podbojem - czyż nie są to także współczesne rozrywki? W spektaklu nie ma więc fraków i krynolin, roznegliżowana, niewierna Eurydyka wkłada suknię dopiero w finale, samczy Jowisz jeździ na skuterze, a pomagający mu
Tytuł oryginalny
Telefon do Merkurego
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita Nr 121