EN

2.06.2000 Wersja do druku

Teatr Roma kocha operetkę?

Nie ma chyba słynniejszej w świecie pary niż Romeo i Julia, ojcostwa Szekspira. Drugą z tak nierozłącznych par, o dużo, dużo starszym rodowodzie, są wywodzący się z greckiej mitologii małżonkowie Orfeusz i Eurydyka; muzyk i poeta oraz piękna nimfa niejeden raz byli bohaterami utworów muzycznych, m.in. pierwszej w dziejach tego gatunku - opery.

Znakomicie też posłużyli Jakubowi Offenbachowi, niezwykle płodnemu twórcy operetek. Jednak ambicją Offenbacha było komponowanie oper ("Opowieści Hoffmana" są jedyną, jaką pozostawił), toteż nie można się dziwić, że w jego utworach scenicznych partie wokalne stawiają duże wymagania śpiewakom. Tak jest i z "Orfeuszem w piekle", co stanowi zwykle problem dla teatrów, o ile nie są to placówki operowe. Warszawski Teatr Muzyczny Roma przygotował premierę "Orfeusza w piekle" z dużym nakładem środków i starań, a nawet z przepychem, we własnej wersji inscenizacyjnej dyrektora naczelnego i artystycznego Wojciecha Kępczyńskiego. On też podjął się opracowania tekstu, reżyserii i choreografii (z pomocą Jolanty Rybarskiej) przedstawienia, które miało stać się "nowym-starym dobrym Orfeuszem". Czym jednak jest ten inny nowy-stary "Orfeusz", trudno doprawdy określić. Mamy na scenie klasyczny galimatias, nawet w najbardziej chyba udanej warstwie scenograficz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Teatr Roma kocha operetkę?

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna Nr 128

Autor:

Teresa Grabowska

Data:

02.06.2000

Realizacje repertuarowe