Jako skandal reklamowana jest najnowsza premiera "Orfeusza w piekle" Jakuba Offenbacha w warszawskim Teatrze Muzycznym Roma. Skandalu nie ma. Jest za to dość przemyślna strategia marketingowa.
Klasyczna operetka postarzała się nie najładniej. Powstała jako odpowiedź "dla ludu" na operę dziewiętnastowieczną i spełniała podobną rolę jak dzisiejsze opery mydlane. Wielki świat w oczach maluczkich. Przez sceny Wiednia, pławiąc się w kiczu, przetaczały się stada księżniczek i przebranych za nie służących w błyszczących kostiumach. Fabuły były zgodne z Tuwimowską definicją: operetka to gatunek, w którym ojciec nie poznaje córki, ponieważ ta zmieniła rękawiczki. Inaczej było w Paryżu, gdzie operetka od początku kpiła z opery, konwencji akademizmu, "wielkiego świata". Ta gałąź gatunku nierozerwalnie związana jest z nazwiskiem Jakuba Offenbacha, niemieckiego Żyda, który we Francji przyjął imię Jacques i okazał się najbardziej francuski ze wszystkich. Operetka do opery Dziś operetka ma olbrzymią konkurencję: telewizję, kino i bezpośrednio jej zagrażający musical. Groźny, bo nowocześniejszy i wbrew pozorom mniej kosztown