Widz na spektaklu {#os#1116}Lupy{/#} jest jak sznycel na widelcu Lupy - czuje, że właśnie rozpoczyna długą i pełną dziwów podróż przez ciemne jamy ciała-wszechświata. Widz-sznycel to czuje gdyż widz-sznycel wie doskonale, że spektakl Lupy w istocie nie jest spektaklem, ponieważ w istocie jest wręcz katastrofalnie interesującym wnętrzem Lupy. Że wnętrze Lupy jest tożsame z kosmosem - tego już chyba udowadniać nie muszę. Weźmy dla przykładu szyszynkę Lupy. To przecież nie jest szyszynka, to jest lita szyszynka-Księżyc. Nawiasem, szczerze się dziwię, że NASA wydaje gruby szmal na loty kosmiczne. My nie wydajemy. My za parę groszy kupiliśmy bilet na sklejonych przez Lupę "Lunatyków" II Hermanna Brocha i byliśmy na terenach, do których NASA w życiu nie doleci. Zasiedliśmy w fotelach, zapięliśmy pasy, światło zgasło, Lupa włączył silniki i... usnęliśmy. Zaczęła się wyprawa do sedna wszechrzeczy. Gdy po chwili obudzili
Tytuł oryginalny
Teatr nowego Gagarina
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 254