EN

29.04.2000 Wersja do druku

Uskrzydlone stopy

Tancerki i tancerze rzadko trafiają na okładki kolorowych magazynów, rzadko dorabiają się fortun. Nie mają czasu na miłość, rodzinę... W rozmowach mówią wiele o samotności, chociaż na scenie pojawiają się w zespole. Często opowiadają o fizycznym bólu, jaki im towarzyszy w pracy, ale magia sceny jest silniejsza. Pokona każdą przeszkodę.

Kariera tancerza trwa krótko i powinna być intensywna. Ale Polska to nie Rosja, gdzie balet uchodził za najwyższą ze sztuk. Zarówno w Rosji carskiej, jak i radzieckiej był wizytówką. O tancerzy troszczyli się carowie, w tancerkach kochali się książęta i generałowie. W ZSRR partyjni bonzowie podtrzymywali kult baletu, a w tancerkach znowu kochali się wysocy funkcjonariusze aparatu politycznego, czy wojskowi... Inaczej było i jest w Polsce. Najpierw nie było polskiego baletu, bo nie było Polski. Poznań miał trochę szczęścia, ponieważ kiedy w latach dwudziestych polscy tancerze wracali od Diagilewa lub z innych zespołów paryskich, musieli się zatrzymać w Poznaniu. Nie znając przyszłości, pytali niekiedy: czy jest tu opera? Była. I tak między innymi znaleźli się tutaj - Maksymilian Statkiewicz, Zofia Grabowska, Irena Jedyńska, Feliks Parnell, Leon Wójcikowski... - Oni wszyscy zatrzymywali się w Poznaniu "na chwilę" i odlatywali do innych miejsc - m�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Uskrzydlone stopy

Źródło:

Materiał nadesłany

"Głos Wielkopolski" nr 101

Autor:

Stefan Drajewski

Data:

29.04.2000

Realizacje repertuarowe