EN

23.01.2014 Wersja do druku

Myśmy wszystko zapomnieli...

To spektakl o bylejakości naszych zbiorowych marzeń, o wspólnie zamieszkiwanej opowieści, która ostatecznie okazuje się jedynie bełkotliwym, delirycznym majakiem, sumą podlanych wódką lęków, wyrzutów sumienia, frustracji - o "Weselu" w reż. Marcina Libera w Teatrze Polskim w Bydgoszczy pisze Michał Centkowski z Nowej Siły Krytycznej.

I Polska B, baraki, wiejska dyskoteka. Przy akompaniamencie tandetnej i nieznośnie jazgotliwej muzyki, przy hektolitrach wódki, odbyć się ma oto ceremonia zaślubin. W początkowej sekwencji szaleńczego tańca, przywodzącej na myśl filmową ekranizację Wajdy, Liber, zatrzymując na chwilę ów rozpędzony świat, z wirującego tumultu wyławia kolejnych bohaterów, których chaotyczne, pozbawione w gruncie rzeczy sensu wymiany zdań tworzą raczej fragmentaryczny kolaż, niżeli panoramę "weselników". Orgiastyczna scena tańca - mimo że pozornie pęczniejąca, pulsująca, pierwotnym, instynktownym witalizmem - ma w sobie coś ze średniowiecznego, makabrycznego Totentanzu. Niezręczne, nieco pokraczne próby nawiązania rozmowy, na które sili się Czepiec (Mirosław Guzowski) natychmiast spacyfikowane zostają przez Dziennikarza (Piotr Stramowski), wygłaszającego infantylną konstatację o "wsi spokojnej". Niemal pretensjonalne, nieszczere miłosne wyznania Poety (

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Nowa Siła Krytyczna

Autor:

Michał Centkowski

Data:

23.01.2014

Wątki tematyczne

Realizacje repertuarowe