"Rzecz o banalności miłości" w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Lidia Raś w Polsce Times.
W spektaklu Wawrzyńca Kostrzewskiego "Rzecz o banalności miłości" banalnie nie jest ani przez chwilę. Wręcz przeciwnie: historia "banalnej" miłości pozostawia widza z kompletem pytań wcale niebanalnej natury: o wiarygodność myślicieli, o zgodność słów z czynami, o odpowiedzialność za zło, o przyczyny, dla których wybitna intelektualistka, "nazywająca rzeczy po imieniu", świadoma upadku etycznego Heideggera nie przestaje go kochać, a filozof, przekonany o swej nieomylności nie zauważa, że staje się łatwym łupem prymitywnej nazistowskiej propagandy. Jest rok 1975. W nowojorskim mieszkaniu Hanny Arendt zjawia się młody człowiek, podający się za doktoranta jerozolimskiego uniwersytetu. Dla jego archiwum chce nagrać wywiad z kontrowersyjną w Izraelu autorką książki "Eichmann w Jerozolimie. Raport o banalności zła". Arendt, choć poważnie chora, wyraża zgodę na rozmowę, bo możliwość przedstawienia swoich poglądów Izraelczykom nadarza się