EN

20.01.2014 Wersja do druku

Nie palcie mu świeczek, ale jarzeniówki - pożegnanie Wojciecha Krukowskiego

Wielu dzisiejszych zjawisk w polskim teatrze nie byłoby, gdyby Krukowski nie otworzył nam drzwi: od Komuny Warszawa po TR Warszawa i Nowy Teatr. Dlatego nie palcie mu świeczek, ale jarzeniówki. To właściwe światło dla tego artysty. WOJCIECHA KRUKOWSKIEGO, zmarłego w sobotę twórcę Akademii Ruchu i wieloletniego dyrektora CSW wspomina Roman Pawłowski.

Teatr Akademia Ruchu, stworzony przez Wojciecha Krukowskiego, otworzył mi kiedyś głowę na nowoczesne myślenie o sztuce. Dlatego kiedy w sobotę przed spektaklem w Komunie Warszawa Grzegorz Laszuk ogłosił, że reżyser i wieloletni dyrektor CSW nie żyje, na chwilę stanęło mi serce. Zacząłem oglądać Akademię Ruchu jeszcze na studiach w Krakowie w drugiej połowie lat 80. W teatrze alternatywnym panowała wtedy moda na Grotowskiego i jego teatr źródeł, co sprowadzało się do chodzenia po scenie boso i recytowania w półmroku kawałków Biblii i Dostojewskiego. Krukowski i jego ludzie szli pod prąd: zapalali wszystkie światła, redukowali tekst, posługiwali się ostrym, nowoczesnym znakiem wizualnym. Przywozili z Warszawy do dusznego Krakowa powiew nowoczesności, energię i tempo wielkomiejskiego życia. Największe wrażenie zrobiło wtedy na mnie "Życie codzienne po Wielkiej Rewolucji Francuskiej", chyba najgłośniejszy ich spektakl, zrealizowany tuż p

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nie palcie mu świeczek, ale jarzeniówki

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Stołeczna nr 15

Autor:

Roman Pawłowski

Data:

20.01.2014