EN

18.10.2005 Wersja do druku

Największy atut - wspaniała scenografia

"Taniec wampirów" w reż. Corneliusa Baltusa w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie. Pisze Katarzyna Długosz w Przeglądzie.

Choreograf przy tym spektaklu specjalnie się nie napracował. Ten minus przedstawienia niestety widać jak na dłoni. Na szczęście największy atut też jest dobrze widoczny - wspaniała scenografia Borysa Kudlićki, uzupełniania - a czasem wręcz przyćmiona - ażurowymi animacjami Piotra Dumały. Na scenie oglądamy historię Alfreda (Jakub Molęda), który zakochany w Sarze (Malwina Kusior), córce transylwańskiego karczmarza, próbuje wraz z profesorem Abronsiusem wyrwać ją z rąk wampira, księcia von Krolocka. Realizatorzy zadbali, aby sporo kojarzyło się z filmem "Nie ustraszeni pogromcy wampirów" - choćby wygląd Alfreda, ufryzowanego a la młody Polański. "Taniec wampirów" to nie najwyższa musicalowa półka. Należy się spodziewać sporej dawki farsowego humoru i chwilami nadmiernie operowo rozdętych songów. Ale inscenizację w Romie zrealizowano bardzo sprawnie. Zespołowo jest dobrze, trochę gorzej indywidualnie. Spektakl ma jeden charyzmatyczny głos -

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Przegląd nr 42/23.10

Autor:

Katarzyna Długosz

Data:

18.10.2005

Realizacje repertuarowe