EN

16.01.2004 Wersja do druku

W kiepskim kierunku

Przed najnowszą pre­mierą - wieczorem kabaretowym w Sta­rym Teatrze - zbyt wiele dochodziło dziwnych sygnałów, by można było się spodziewać olśnień. Można jednak było zakładać, ba - miało się prawo oczekiwać, że na krakowskiej narodowej sce­nie nie zaproponuje się nam roz­rywki przypominającej chwila­mi prymitywne, prostackie, że elegancko użyję eufemizmów - skecze i "numery", jakie zna­my z najgorszych programów te­lewizyjnych czy też z uwłaczają­cych dobremu smakowi wystę­pów estradowych szmirusów. Estetycznych analfabetów. O czym, o kim mówię? O ak­torze Tadeuszu Huku, który z Dużej Sceny raczy widzów fra­zą z wierszyka o panience: "...mo­głaby trochę obciągnąć pończosz­kę" - robiąc wyraźną pauzę po jednym ze słów. O Błażeju Pesz­ku, który hasa po scenie z głową konia na długim kiju wsadzo­nym między nogi i wygłasza wersy uroczego wierszyka Boya "Franio": "Franio był to chłopiec mały, /Ale bardzo był nie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

W kiepskim kierunku

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 13

Autor:

Wacław Krupiński

Data:

16.01.2004