EN

19.11.2013 Wersja do druku

Wojciech Kościelniak jako tłumacz Bułhakowa

W listopadowym numerze "Odry" opublikowałem felieton, w którym mam pretensje do Wojciecha Kościelniaka, że podpisał afisz "Mistrza i Małgorzaty" we wrocławskim Teatrze Capitol jako nie tylko adaptator i reżyser, ale także tłumacz. Ja zaś najwyraźniej słyszałem ze sceny frazy, które pamiętam z kongenialnego tłumaczenia powieści Bułhakowa, pióra Ireny Lewandowskiej i Witolda Dąbrowskiego - pisze Jacek Sieradzki w odpowiedzi na list Wojciecha Kościelniaka.

Wojciech Kościelniak odpowiada na te zarzuty listem do e-teatru, w którym zestawia swoje wersje tekstu z przekładem Lewandowskiej i Dąbrowskiego. Czytelnik sam może ocenić, czy podobieństwo przytaczanych słów i zdań z obydwu translacji uprawniało mnie do postawienia zarzutu czy nie. Co więcej: może sobie zadać pytanie, czy zamiana słowa "ciemność" na "mrok" w jednej frazie, bądź zastąpienie "posuwistego" kroku kawalerzysty "sprężystym" w innej, pozwala w ogóle mówić o nowym, oryginalnym przekładzie. Komentując podobieństwo swoich rozwiązań translatorskich do wersji klasycznej Wojciech Kościelniak kilkakrotnie używa argumentu, że jakieś sformułowanie "naprawdę trudno inaczej przetłumaczyć". Ma całkowitą rację: coś, co jest trafnie uchwycone, niełatwo poprawić. Pytanie jednak brzmi: to po co w takim razie próbować? Ani z wypowiedzi inscenizatora, ani z samego spektaklu w najmniejszym stopniu nie wynika, do czego był potrzebny ów rzekomo n

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Materiał nadesłany

Autor:

Jacek Sieradzki

Data:

19.11.2013

Realizacje repertuarowe