EN

15.11.2013 Wersja do druku

Po incydencie w Starym Teatrze

Zazdroszczę Niemcom, że ich spektakle drobnomieszczanin przerywa z trzeźwego szacunku do pieniądza, a nie ze względu na uczucia narodowe. Całe zajście ma zresztą niemiły kontekst środowiskowy - pisze Witold Mrozek w dwutygodniku.com.

Czego jeszcze nie wolno? Trzy dni temu okazało się, że np. kobietom z małymi dziećmi nie wolno wrócić do domu. Bo akurat komuś chciało się obok tego domu spalić jakiś skłot albo zaatakować ambasadę. A policji akurat nie bardzo chciało się ten skłot czy ambasadę ochraniać. Dziś okazuje się, że teatralny spektakl też nie zawsze mamy prawo po prostu obejrzeć. "Pani Bausch! Pani nie jest warta jednej marki, którą na panią wydajemy!" - ten autentyczny cytat z niemieckiego widza otwiera spektakl Strzępki i Demirskiego "Był sobie Andrzej, Andrzej, Andrzej i Andrzej". Tak, Pina Bausch - dziś bohaterka pomnikowo przesłodzonego dokumentu Wendersa - też budziła kiedyś kontrowersje. I przerywano jej spektakle. Dziś w Starym Teatrze grupa widzów przerwała spektakl "Do Damaszku" w reżyserii Jana Klaty. Jasne, tego typu manifestacje mają długą tradycję - czasem nawet, jak na spektaklach Franka Castorfa - dowodzą politycznej żywotności sztuki teatralne

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Po incydencie w Starym Teatrze

Źródło:

Materiał nadesłany

www.dwutugodnik.com nr 120

Autor:

Witold Mrozek

Data:

15.11.2013

Wątki tematyczne