- Nie chcę mówić za reżysera, ale mam wrażenie, że przedstawienie mówi o bezradności kobiet, lęku przed samotnością z jednej strony, a z drugiej - atawistycznym czepianiem się mężczyzny, niezależnie od tego, jaki on jest. Płatonow to niestety wykorzystuje, potrafi być w swojej czułości cyniczny, przewrotny - rozmowa z Adamem Orzechowskim, dyrektorem Teatru Wybrzeże, o spektaklu "Płatonow" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego, którego premiera odbyła się w sobotę na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie.
"Płatonow" to studencka wprawka młodego Czechowa, sztuka, której nie da się wystawić tak, jak została napisana? - Pewnie by się dało tak ją wystawić, bo w teatrze nie takie rzeczy widz wytrzymywał. Ale rzeczywiście to pierwszy, jeszcze niedoskonały utwór Czechowa. Żyjemy w przekonaniu, że znany nam tekst to wersja napisana przez niego, ale układ scen niekoniecznie wyszedł spod jego ręki, co zmusza reżysera do wybiórczego ich traktowania. W naszej adaptacji wygląda to o tyle oryginalnie, że wszystkie wątki "Płatonowa" zostają jednak dotknięte. Ale wiele scen tak zwanej szerszej panoramy społecznej zostało wyeliminowanych. Koloryt rosyjskiej prowincji? - Koloryt i rodzajowość zostały usunięte. Ale osiągnięty dzięki temu uniwersalizm daje szansę na nowe odczytanie wielu wątków. Ten spektakl dostarcza bogatej refleksji na temat kondycji ludzkiej. Tytułowy bohater tej sztuki często filozofuje. Mówi na przykład: dlaczego nie żyjemy tak,