ŁUKASZ DREWNIAK: - W antrakcie pokazywanej w Warszawie "Ballady o Zakaczawiu" podszedłeś do mnie i powiedziałeś, że już dawno żaden spektakl Cię tak nie zezłościł. Zrobiło mi się z lekka nieswojo, bo ja akurat miałem wrażenia odmienne. Dawno nie czułem się na widowni tak bezpiecznie, tak swojsko. Rozpoznałem w tym przedstawieniu coś bardzo sobie bliskiego, znajomego - na przemian to wybuchałem śmiechem, to się wzruszałem, czułem, że teatr z Legnicy chce zaprosić mnie do rozmowy o czymś, o czym od wielu lat chciałem porozmawiać... Źle powiedziałem: teatr zaprosił mnie do świata, o którym wydawało mi się, że już zapomniałem. PIOTR GRUSZCZYŃSKI: - Po przerwie było jeszcze gorzej. Wtedy nabrałem pewności, że oglądam przedstawienie szkodliwe. Nie oczekuję od teatru poczucia bezpieczeństwa, więc to mnie uwieść nie mogło, a co do zaproszenia w kraj lat dziecinnych - mój był trochę inny. Świetnie go pamiętam, był
Tytuł oryginalny
Peerelu, ojczyzno moja
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 44