Podest jest jedyną dekoracją - tam, gdzie króluje aktor, scenograf staje się jednak mniej potrzebny. Ale oto zaczyna się komedia. Pierwszy występ baletu, którego w oryginale nie ma, pieśń o wietrze, śpiewana polifonicznie przez cały zespół, intermedium poprzedzające właściwą prezentację. Trochę to skrzypi i zgrzyta, aktorzy nie zawsze mieszczą się idealnie w takcie, widowisko startuje wolno i z oporami: patrząc na pierwsze metry tej drogi ani przypuszczamy, co mianowicie rozjarza się na scenie. Smakujemy raczej brzmienie, to, co w prologu jest literaturą. Feeria dopiero się rozpocznie. Ale rozpocznie się błyskawicznie, od pierwszych słów, od pierwszych zdań oryginału. Porwie nas żywotnością i blaskiem ostatni raz widzianym w tym natężeniu u Giorgio Strehlera. Kto widział "Sługę dwóch panów", wie, jak pamięć splata się z legendą; przez całe życie pozostaje nam przed oczyma wirtuozeria mistrza i jego trupy, prestidigita
Tytuł oryginalny
Molier 1968
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 42