- Zawsze czułem się dobrze w komediach, choć to gatunek bardzo trudny. Ci, którzy uprawiają zawód aktora, wiedzą, że zmierzenie się z komedią wymaga dużej sprawności. To piekielna praca - mówi aktor GRZEGORZ GZYL przed premierą "Seansu" na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie.
Z Grzegorzem Gzylem [na zdjęciu podczas próby spektaklu], odtwórcą roli Karola w komedii "Seans" Noela Cowarda, rozmawia Jarosław Zalesiński: Rola w "Seansie" to chyba spore wyzwanie aktorskie. Pański Karol musi np. co jakiś czas rozmawiać z dwiema osobami równocześnie. Tempo sztuki też jest dość sprinterskie... - Inaczej sztuka zrobiłaby klapę. Powodzenie tego gatunku polega przede wszystkim na rytmach. "Seans" powstał dość dawno, więc dodatkowo borykamy się z problemem uwspółcześnienia tekstu, tak by dialog był wartki, a nie literacki. Ufam, że nam się to udało. Te dwie postacie, z którymi Karol konwersuje równocześnie, to dwie kobiety... - Obie to żony, jedna nieżyjąca od siedmiu lat, druga żyjąca. Która jest bliższa Karolowi? - Myślę, że ta nieżyjąca (śmiech). To demaskuje naturę Karola, bawidamka, frywolnego faceta, tak naprawdę tęskniącego za życiem hulaszczym. Czy komedia Cowarda nie pokazuje, że jak mężczy