EN

24.09.2013 Wersja do druku

Pokaż język (non fiction)

Mrożek nie żyje, z Gombrowicza czyta się ostatnio tylko dziennik intymny, Różewicz mieszka we Wrocławiu, ale dawno nikt go nie widział. Jeśli szyk przestawny Demirskiego będzie najradykalniejszym gestem polskiego dramatu, nie wróżę dobrze temu dramatowi - pisze Marzena Sadocha dla e-teatru.

Artur Pałyga całował się z morzem. Podobno z pasją. Paweł Demirski rzucał szklankami. Na pewno nie jedną. Pewna aktorka namalowała obraz. Trawą na ścianie. Białej, świeżo malowanej. Michał Walczak grał na gitarze. Muzykę do piosenek, których nie ma. Chociaż Ewelina Żak znała słowa tych piosenek ("Jestem szczęśliwa, biegnę po polu, bursztynowy śnieg"). Adam Nalepa stał się Jazonem, a Marcin Pempuś niemym Niemenem. Nie wnikam. Ktoś podobno widział UFO, komuś podobno przyśnił się papież. A Roman Pawłowski tańczył. Co brzmi prawie jak refren piosenki, ale zdarzyło się naprawdę. Co prawda tańczył dopiero na zakończenie, ale za to na scenie. Taaak, "Sopot Non-Fiction" był bardziej magical realism. Większość projektów zostanie zrealizowana w tym sezonie. Większość powstających dramatów będzie poszukiwaniem nowego języka. No, nowego jak nowego, odważnego jak na polskie premiery ostatnich lat. Tak jakby język w końcu urwał się i mia

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Materiał własny

Autor:

Marzena Sadocha

Data:

24.09.2013

Wątki tematyczne