Z Magdaleną Cwenówną, aktorką Teatru Nowego w Warszawie rozmawia Andrzej Piątek.
Andrzej Piątek: - Uchodzi pani za aktorkę, która nie wstydzi się swojego ciała i chętnie je obnaża. Nie krępuje to pani? Magdalena Cwenówna: - Erotyka to jeden z najsilniejszych instynktów, bez którego życie nic nie jest warte. Moje ciało jest narzędziem, jak dla pianisty fortepian. Plasteliną, z której czasem udaje się coś ulepić. Ciało kolegi na scenie też jest dla mnie narzędziem do wyrażenia czegoś, czego oczekują od nas widzowie. - Jaką ma się przestrzeń do bycia sobą, gdy się jest aktorką i żoną wybitnego artysty, Adama Hanuszkiewicza, który w teatrze nie toleruje cienia demokracji? - Jedyny sposób, by się nie jeżyć, to wykonać to, czego oczekuje, i szybko dorobić sobie do tego własną ideę... Adam jak nikt, ma niezwykły słuch sceniczny. Nawet, jeżeli się ma wewnętrzne sprzeciwy, trzeba Adama słuchać, gdyż wiele można zyskać. Ktoś powiedział o nim: Człowiek - Teatr. Istotnie, strasznie jest trudno oddzielić teat