EN

10.09.2013 Wersja do druku

W naszym przeklętym domu

12 lat po wydarzeniach nowojorskich niechęć wobec cywilizacji islamu ciągle płonie. Na każdym polu. Politycznym, militarnym, obyczajowym, artystycznym. O działach amerykańskich lotniskowców wycelowanych w Damaszek czytacie w gazetach codziennych. Ale ta batalia ma też bardziej kameralne epizody, takie jak otwierająca nowy sezon w Teatrze Studio w Warszawie premiera "Koniec to nie my" - pisze Maciej Nowak w felietonie dla Przekroju.

Kilka tygodni po nowojorskich zamachach z 11 września roku pamiętnego zadzwonił ze Stanów znajomy z pretensją, że wy tam w Europie w ogóle nie macie współczucia dla wielkiej tragedii, w której zginęło prawie trzy tysiące niewinnych osób. Nie czuję się odpowiedzialny za wszystko, co "tam w Europie", ale też stanowczo odparłem zarzut mego jankesa. Wręcz przeciwnie - od pierwszego momentu, gdy w telewizji zobaczyłem zawalenie pierwszej wieży WTC, a potem wraz z całym światem zachodnim odliczałem sekundy do runięcia następnego budynku - przepełniało mnie poczucie uczestnictwa w momencie historycznym. Nowoczesne technologie sprawiły, że w tych chwilach wszyscy byliśmy nowojorczykami, wszyscy przeżywaliśmy tę niewyobrażalną tragedię. I to w dużo większym stopniu niż wyborcy Franklina Delano Roosevelta we wrześniu 72 lata wcześniej, gdy czytali w gazetach, że dwie europejskie potęgi podstępnie najechały znajdujący się między nimi kraj. Podło�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

W naszym przeklętym domu

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 36/09.09

Autor:

Maciej Nowak

Data:

10.09.2013

Wątki tematyczne

Realizacje repertuarowe