Czasami recenzentom zdarza się coś przeoczyć i nieszczęście gotowe. Chwała Bogu, takie niedopatrzenia można nadrobić. Spieszę więc donieść, że w warszawskim Dramatycznym grają świetne przedstawienie, o którym jakoś cicho. Powinien być wyjący tłum przed kasą, zabijający się o bilety, a tu spokój (choć na szczęście widownia pełna zastygłych w podziwie wycieczek). Tak dłużej być nie musi. Trzeba się tylko spieszyć, bo spektakl grają już od wiosny zeszłego roku i aż strach pomyśleć, że mogą zaraz przestać. Wtedy naprawdę strata dla tych, co nie zobaczą, będzie niepowetowana. Nie jest to wprawdzie "Hamlet" ani żaden inny poważny tekst dla amatorów mocnych wrażeń, lecz rozrywka lekka, łatwa i bardzo przyjemna. Ale co z tego, rozrywką dawniej zwaną kulturalną, nie należy gardzić, gdy po mistrzowsku zrobiona i bawi naprawdę, wdzięcznie pieszcząc nasze skołatane zmysły. Rzecz nazywa się "Ildefonsjada" i jest teatr
Tytuł oryginalny
Ildefonsjada inteligentów - czyli wydarzenie
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 49