EN

28.08.2013 Wersja do druku

Miłość w ruinach World Trade Center

W Teatrze Studio Marcin Liber reżyseruje sztukę o miłości, którą zabił atak z 11 września 2001 r. Atak, który zmienił życie tysięcy ludzi. Nie tylko bliskich ofiar, ale i zamachowców. Czy można współczuć żonie terrorysty? - pisze Mike Urbaniak w Przekroju.

Lot United Airlines, numer 93, rozpoczął się z 40-minutowym opóźnieniem. W końcu samolot wystartował o 8.42 z Newark w New Jersey, kierunek - San Francisco, Kalifornia. Na pokładzie było siedmiu członków załogi i 33 pasażerów. A dokładnie 37, ale terrorystów trudno traktować jak innych podróżnych. Porywają samolot i zmieniają kurs, kierują się na Waszyngton. Celem jest Biały Dom lub Kapitol, do dziś tego nie ustalono. Pasażerowie nie dają jednak za wygraną i próbują odbić samolot z rąk muzułmańskich terrorystów. Walka kończy się gwałtownym runięciem samolotu na pole w Pensylwanii niedaleko malutkiego, sennego Shanksville. Jest 10.03. Za sterami samolotu siedział Zijad Jarrah, mąż Aysel. To nie jest sztuka o terroryzmie Obydwoje stają się w 2006 r. bohaterami sztuki niemieckiego reżysera i dramatopisarza Carstena Brandaua. "Koniec to nie my" (Wir sind nicht das Ende) ląduje po raz pierwszy na deskach Schauspiel Dortmund dwa lata później,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Miłość w ruinach World Trade Center

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 34

Autor:

Mike Urbaniak

Data:

28.08.2013