EN

5.07.2013 Wersja do druku

Landryny

Pół nocy zastanawiałem się, skąd biorą się słodkie, słodziakowe, landrynkowe, rozchichotane studentki kierunków humanistycznych. Skąd przyszły? I po co? - pyta Bartłomiej Miernik w felietonie dla e-teatru.

Przelało się. Rozlało, wykipiało jak mleko. A zapełniało się od dłuższego czasu. Pęczniało, rosło, rosło i bach. Taki temat: Studentki teatrologii. A dokładniej ich emfaza, afektacja, podnieta, kwiecisty styl i zachwyty na portalach społecznościowych. Czy to dobry temat? Ważny? Istotny? Pewnie nie. Ale mnie ciśnie, ciśnie jak cholera, łazi za mną. Pół nocy zastanawiałem się, skąd biorą się słodkie, słodziakowe, landrynkowe, rozchichotane studentki kierunków humanistycznych. Skąd przyszły? I po co? Zaczęło się kilka miesięcy temu, gdy świeżo upieczona absolwentka wrzuciła fragment filmu "Lawa" z monologiem Gustawa Holoubka, zachwycając się nim. Uznałem to za świetny żart i skomentowałem, że zabawny jest nasz wielki polski aktor, śmieszny, że emfatyczny i że to już aktorstwo muzealne, takie co to ponabijać się przy piwie można. Wyśmiałem jego "milijon tonów plynie". O dziwo, zostałem zrugany, wyklęty, od czci i wiary odsądzon

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Materiał własny

Autor:

Bartłomiej Miernik

Data:

05.07.2013

Wątki tematyczne