"Romeo i Julia" w reż. Grażyny Kani w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Agata Tomasiewicz w serwisie Teatr dla Was.
Po ostatnich warszawskich realizacjach Grażyny Kani można było oczekiwać zgoła innego przedstawienia, niż "Romeo i Julia". Zarówno "Sieroty" jak i "W mrocznym mrocznym domu" prowadziły sytuację dramatyczną do zastygnięcia w klinczu, w którym przeszłość - a raczej konkretne zdarzenie z dawnych czasów - wdziera się wszelkimi szczelinami do teraźniejszości, zatruwając swoimi miazmatami "wypracowane" szczęście. Szekspirowski "Romeo i Julia" również mógł zostać zinterpretowany pod takim kątem. Układ sił rządzący tragedią prowadzi do sytuacji bez satysfakcjonującego wyjścia, jakkolwiek spowodowanej nie jednostkowym zdarzeniem, lecz całym zespołem okoliczności, które uniemożliwiają kochankom bycie razem. Z takiego tworzywa można z powodzeniem stworzyć gęstą fakturę dramaturgiczną. W przypadku realizacji z Teatru Powszechnego na samym wstępie uderza już rozwiązanie scenograficzne. Przez całą długość sceny rozciąga się biała kanapa, n