- Joyce jest dużym wyzwaniem, wprowadza aktorów i widzów w swój ciekawy i kolorowy świat - mówi NATALIA SIKORA przed premierą "Molly i Bloom" w Teatrze Scena Prezentacje w Warszawie.
Jest pani przed premierą sztuki Jamesa Joycea "Molly i Bloom". Pewnie jest pani zaabsorbowana tą pracą? - Joyce jest dużym wyzwaniem, wprowadza aktorów i widzów w swój ciekawy i kolorowy świat. Bardzo się cieszę, że mogę zagrać w jego sztuce. Czasu jest mało i musimy spiąć wszystkie myśli i siły, żeby poszło jak najlepiej. Sztuki tego dramaturga znane są z niezwykle trudnego języka. Czy tak jest w przypadku "Molly i Bloom"? - To trudny język, postać Molly, którą gram, przez większość sztuki rozmawia sama ze sobą. W związku z czym czuje się bardzo swobodnie i porusza po 7, 10 tematów w ciągu 7, 10 minut i wraca do nich, kiedy tylko chce, wcześniej ich nie kończąc. Ja muszę tak to zagrać, żeby każdy z tematów był jasny dla widza, i żeby je wypointować w coś, co jest istotnego w tej postaci. Molly, co to za osoba? - Zwariowana kobieta, która była artystką do momentu, gdy zmarł jej synek. Zastanawia się, czy nie urodzić kol