No, proszę: Andrzej Łapicki udowodnił, że da się wskrzesić Fredrowskie "Dożywocie", uczynić je czytelnym i aktualnym spektaklem - i to nawet w warszawskim Teatrze Polskim, który jeszcze do niedawna przypominał gabinet figur woskowych. Żeby jednak zrobić tętniące życiem przedstawienie, trzeba mieć nań - bagatela! - pomysł. Pomysł dyrektora i reżysera w jednej osobie to Wojciech Pszoniak w roli Łatki. Tego znanego i cenionego aktora częściej ostatnio można było oglądać na scenach francuskich i angielskich niż polskich. Powrót na warszawskie deski okazał się próbą sił zarówno dla Pszoniaka, jak i dla tzw. środowiska teatralnego, którego przedstawiciele wyjątkowo reprezentatywnie pojawili się na sobotniej premierze. Koledzy - zarówno ci, którzy partnerowali mu na scenie, jak i ci usadowieni w fotelach widowni - mieli wspaniałą okazję podpatrzenia znakomitego warsztatu europejskiego (Barba powiedziałby: eurazjatycki
Tytuł oryginalny
Wojciech Pszoniak i reszta
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 252