EN

9.05.2013 Wersja do druku

Wolność słowa czy wolność władzy

Muszę uspokoić Szczepkowską: nie ma w Polsce homodyktatu. Jest natomiast dyktat kościelny. Dlatego biskupi mogą obrażać ludzi cierpiących na niepłodność, domagać się ograniczenia ich praw, stygmatyzować ich dzieci. Ciekawi mnie, co by się stało, gdyby Ewa Wójciak nie użyła brzydkiego słowa i napisała grzecznie acz dobitnie: "No i wybrali niegodziwca, który donosił wojskowym na lewicujących księży". Nie chodzi o to, czy jest to pogląd słuszny. Chodzi o to, czy w Polsce wolno krytykować papieża. Otóż odnoszę wrażenie, że nie wolno - pisze Agnieszka Graff w Gazecie Wyborczej - Wysokich Obcasach.

Jakie są w Polsce granice wolności słowa? Konstytucja RP powiada: "Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji". Ale nie czarujmy się, jakieś granice przecież są. Stanley Fish, wybitny spec od retoryki, napisał nawet książkę pod tytułem ''Nie ma czegoś takiego jak wolność słowa... i w sumie to dobrze, że nie ma''. Chodziło mu o to, że ta wolność zależy od kontekstu. W demokracjach granica jest tam, gdzie słowo zamienia się w przemoc lub do przemocy zachęca. Ale każda ludzka wspólnota ogranicza swobodę wypowiedzi na swój sposób. Nie tylko zakazując tego czy owego (na przykład pomówienia, podżegania do zbrodni, negacjonizmu), nie tylko spierając się, co wolno powiedzieć publicznie, ale też budując hierarchię mówców i poglądów, a przy okazji własną tożsamość. Jednych słuchamy z nabożeństwem, słowa innych puszczamy mimo uszu. Są i tacy, których się brutalnie ucisza l

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wolność słowa czy wolność władzy

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Wysokie Obcasy online

Autor:

Agnieszka Graff

Data:

09.05.2013

Wątki tematyczne