O "Ślubie" Gombrowicza w reż Jerzego Grzegorzewskiego w Teatrze Narodowym w Warszawie i w reż. Jerzego Jarockiego w Straym Teatrze w Krakowie pisze Małgorzata Dziewulska w Tygodniku Powszechnym.
Spektakle Jerzego Jarockiego (1991) i Jerzego Grzegorzewskiego (1998) zamknęły XX-wieczne dzieje "Ślubu" na scenie. Dzieje te liczą sobie dopiero 44 lata, a więc to zaledwie początki. Jaki będzie następny ruch? Na początku 1954 roku, pod hasłami "Sobota" oraz "Niedziela", Gombrowicz umieścił w "Dzienniku" komentarz do swego "Ślubu". Są tu uwagi, rzec można, kanoniczne, że to "dramat człowieka współczesnego, którego świąt został zrujnowany" albo że "tragizm "Ślubu" polega na przerażeniu człowieka, który widzi, że kształtuje się w sposób dla siebie nieprzewidziany - w rozdźwieku między człowiekiem a formą". Czytamy również coś więcej: to "sen o epoce, wyrażający męczarnie naszej współczesności, ale też sen wyprzedzający epokę (...) to celebracja świętego obrządku nowego i nieznanego Stawania się...". Potem Gombrowicz pisze jeszcze: "Jeśli tak go ujmiecie - jako wyładowanie duszy, brzemiennej niejasnym przeczuciem nadchodzących c