"Poczet królów polskich" w reż. Krzysztofa Garnaczewskiego w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku Polskim.
Bismarck miał rację. Lepiej nie wiedzieć, z czego powstają parówki. Tak samo z teatrem: oceniajmy dzieło, a nie jego technologię produkcji. Przedpremierowe przecieki ze Starego Teatru nie napawały optymizmem: oto 10 aktorów oddaje role, tryb pracy jest wybitnie niestandardowy, istnieje groźba przeniesienia pokazu na czerwiec. Czy Jan Klata nie zaryzykował aby zbyt wiele, otwierając swoją dyrekcję spektaklem najbardziej hermetycznego i pokręconego z młodych polskich reżyserów? Może trzeba było zacząć premierą Passiniego albo Strzępki - bąkaliśmy ze szczerą troską po kątach zanurzeni we mgle wątpliwości. O ile pamiętam, ostatni raz tumult informacyjny na podobną skalę wydobywał się ze Starego Teatru i okolic, gdy Jerzy Grzegorzewski reżyserował "Tak zwaną ludzkość w obłędzie", czyli w połowie lat 90. ubiegłego stulecia, kiedy z prób uciekał Jerzy Stuhr, tracił cierpliwość Jan Nowicki. Znamienna koincydencja. Bo coś w tym jest, że Garba