EN

10.05.2017 Wersja do druku

Michael Gieleta: Nie obraziłem się na polski teatr

- Nie uważam, że reżyser, ja czy Robert Wilson, jesteśmy więksi od Szekspira, Czechowa czy Ibsena. Redagowanie tekstu to misterna robota, w Wielkiej Brytanii powierzana największym żyjącym pisarzom. Zamiast maniakalnie siekającego toporka potrzebny jest skalpel profesjonalisty - mówi MICHAEL GIELETA, reżyser teatralny i operowy.
(Przypominamy wywiad, którego Michael Gieleta udzielił Wysokim Obcasom w 2013 roku - red.)

Obraziłeś się na polski teatr? - Dlaczego miałbym się obrazić? Jestem wdzięczny, że dał mi impuls, by wyjechać. Skończyłeś studia na Uniwersytecie w Oksfordzie, pracujesz w Wielkiej Brytanii. - Reżyseruję też dużo w USA, Skandynawii, we Włoszech, w Południowej Afryce - mam piękniejsze i bogatsze życie niż to, którego mogłem sobie życzyć po jałowym falstarcie w warszawskiej Szkole Teatralnej. Na studiach nie napotykałeś barier? Pieniądze, pochodzenie spoza żelaznej kurtyny? - Nawet jeżeli mogłem czuć się jak biedny kuzyn z prowincji z ekonomicznego punktu widzenia, intelektualnie i artystycznie nie byłem ani taki biedny, ani z takiej znowu prowincji. Z pieniędzmi było przez pierwszy okres trudno, sprzedałem samochód w Polsce, a ze ścian domu rodzinnego w Aninie znikło kilka płócien. Ale wkrótce dostałem stypendium i uzupełniającą pożyczkę z college^. Z dystansu obserwowałem zachowanie innych Polaków studiujących w O

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wielcy i mali

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 81/6-7.04/dodatek Wysokie Obcasy/08.03.2013

Autor:

Jarosław Mikołajewski

Data:

10.05.2017

Wątki tematyczne