U Trelińskiego po staremu: spektakularne, acz utrzymane w dobrym guście widowisko przytłaczało chwilami muzyczną stronę przedstawienia, a odkryty przez reżysera u Verdiego kulturowy archetyp gryzł się z fabułą ckliwego XIX-wiecznego romansu.
Głównymi atrakcjami spektaklu miały być kreacje Aleksandry Kurzak oraz Andrzeja Dobbera - polskich śpiewaków święcących triumfy w nowojorskiej Metropolitan Opera. Tak się ponoć stało, ale przy okazji media przegapiły fenomenalny występ Joanny Woś (druga obsada "La Traviaty", 26 lutego). Młoda sopranistka nie zabłysnęła jeszcze na międzynarodowym firmamencie, ale wydaje się to kwestią czasu. W jej repertuarze szczególne miejsce zajmują klasycy opery włoskiej. Na wskroś wirtuozowska, ale też zdecydowanie melodramatyczna partia Violetty Valery (tytułowa "Zabłąkana") jest więc dla Woś środowiskiem naturalnym. Podczas piątkowego spektaklu sopranistka zabłysnęła nienaganną techniką bel canta, pewnością i emocjonalną wiarygodnością w najwyższych rejestrach, a także pięknymi, lirycznymi kantylenami. Ogromne wrażenie zrobiła też jej sceniczna charyzma, ekspresyjna elastyczność oraz intensywność granicząca nieraz z kiczowatym przesytem, ale