Nie wiem, czy o którymkolwiek z warszawskich teatrów da się powiedzieć, że ma własną publiczność. Ale jeżeli w ogóle - to może właśnie o Teatrze Współczesnym. W dniu premiery w ciasnym foyer odbywa się snobistyczne zebranie towarzyskie, jak zwykle przy takich okazjach. Jest jednak subtelna różnica. Większość obecnych ma dla tej sceny osobisty sentyment - to jej dawni współpracownicy, przyjaciele, wreszcie widzowie, którzy spotykają się tutaj od wielu, bardzo wielu lat. Nieraz kilkudziesięciu. Toteż atmosfera na widowni jest prawie równie trwożliwa, jak za kulisami. Nieomal słychać odpukiwanie w drewniane oparcia krzeseł. Oby wszystko się udało... I w końcu wybuch szczerego entuzjazmu! "Wieczór trzech króli" udał się nad podziw. Przede wszystkim za sprawą scen komicznych, w których triumfują Wiesław Michnikowski i Krzysztof Kowalewski. Ten pierwszy niknie w pretensjonalnym kostiumie Andrzeja Chudogęby, u boku ma s
Tytuł oryginalny
Znowu możemy się śmiać
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 25