Warszawski (i nie tylko) sezon teatralny rozkręcał się niemrawo; po chudym wrześniu, praktycznie teatralnie martwym, dopiero w końcu stycznia sypnęły się premiery. Po "Nie-Boskiej" Zygmunta Krasińskiego, udanej inscenizacji Macieja Prusa i "Krzesłach" w Dramatycznym, "Nosorożec" (też Ionesco) w Teatrze na Woli, również pod nową dyrekcją. U Dejmka "Szkoła obmowy" Sheridana na Dużej Scenie, w Powszechnym i Na Szwedzkiej na Pradze oraz w Ateneum nowe przedstawienia; no i ten piękny, kolorowy Szekspir we Współczesnym, o jakim pragnę dziś napisać. Przedtem jednak refleksja ogólniejszej natury: do wszystkich "rewolucji", jakie przeżywa w ostatnich czasach narodowa Melpomena, doszła jeszcze ta, iż pojęcie "sezonu teatralnego" rozmyło się kompletnie. Teatry nie tyle startują na jesieni, pragnąc powitać wracającą z urlopów publiczność, co oszczędzają siły (i, co ważne, środki) żeby "wystrzelić" tuż przed wiosną ze spektaklami, które b�
Tytuł oryginalny
Szansa na aplauz
Źródło:
Materiał nadesłany
Polska Zbrojna nr 33