EN

2.04.2013 Wersja do druku

Jasne, że jestem próżny

- Nie powiem złego słowa na kadrę z warszawskiej szkoły. Bardzo możliwe, że gdyby nie ten zimny prysznic, który mi zafundowali, wyrzucając mnie po roku, nigdy nie byłbym aktorem. To, co potem przeżyłem - smak porażki, smutek, osamotnienie, praca w pogotowiu - pozwoliło mi na nowo zdefiniować swoje życie. Kiedy po roku zdawałem do szkoły we Wrocławiu, byłem już innym człowiekiem - wspomina MIROSŁAW BAKA, aktor Teatru Wybrzeże w Gdańsku.

Zbierał ziemniaki na Kaszubach. Był ratownikiem w pogotowiu ratunkowym. Trenował waterpolo i siatkówkę. Spadł z helikoptera na bruk, a pewien nadgorliwiec chciał go powiesić na planie filmowym. Człowiek o wielu imionach i jedynym, słusznym nazwisku. Słowiański James Dean, któremu palma nie odbiła. Normalny facet albo jak wolicie - dyżurny twardziel polskiego kina. Mirosław "Bakers" Baka. Playboy: Jeszcze się nam nie zdarzyło rozmawiać z tak mało "popularnym" aktorem. Nie ma cię na Pudelku. BAKA: Myślę, że jest nas kilku. Pogadajcie na przykład z Jurkiem Radziwiłowiczem (śmiech). Wydaje mi się, że działa tutaj prosta zasada. Skoro mi nie zależy na Pudelku, to jemu nie zależy na mnie. Chyba mogę być z siebie dumny. Playboy: Jak najbardziej. Szczerze gratulujemy. Nasze pierwsze pytanie to zagadka - co może zabić jaka tybetańskiego? BAKA: Jest was dwóch. Macie przewagę. Do tego wyjeżdżacie z jakimiś podchwytliwymi pytaniami... Skąd ma

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Playboy nr 4

Autor:

Arkadiusz Bartosiak i Łukasz Klinke

Data:

02.04.2013

Realizacje repertuarowe