"Cudotwórca" w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Przemysław Skrzydelski w Sieciach.
Wyobraźmy sobie świetny kameralny teatr, grany blisko widza. I Adama Ferencego, od którego nie sposób oderwać oczu. Niby wystarczy, lecz gdy zagłębić się w sam tekst ... stajemy przed nie lada zagadką. Irlandzki dramaturg Brian Friel (znany u nas przede wszystkim dzięki "Tańcom w Bellybeg") postawił przed czytelnikami/widzami zadanie z wieloma niewiadomymi, które z początku kusi, ale po zmaganiach z długim, zagmatwanym dramatem, orientujemy się, że jakiekolwiek rozwiązanie nie satysfakcjonuje. Oto Frank Hardy, tytułowy Cudotwórca, opowiada swoje życie. Po trosze to przegrany artysta, facet, który uwierzył, że posiadł niezaprzeczalny dar uzdrawiania bliźnich. Problem w tym, że jego umiejętność nie zawsze działa; owszem, kogoś Frank wyleczy, jednak w momentach, gdy chciałby okazać się kimś jeszcze potężniejszym, magia nie działa. Zawodzi go też w zmaganiach z chorobami własnej duszy. Przegrywa życie, przegrywa kobietę, Grace, która gotowa