EN

5.09.2005 Wersja do druku

Hondy Hanuszkiewicza

Zamiast poczciwej lektury, przy której i uczniom, i nauczycielom kleiły się oczy, leciał efekt za efektem. A żeby nie zapomnieli, co oglądają, w charakterze dekoracji w tle stały wielkie trójwymiarowe czerwone litery BALLADYNA - o "Balladynie" w reż. Adama Hanuszkiewicza w Teatrze Narodowym pisze Hanna Baltyn w Foyer.

Była histeria, pozostała historia. Jest rok 1974, luty, "Balladyna" w Narodowym. Adam Hanuszkiewicz [na zdjęciu], zaprzyjaźniony z całą krakowsko-warszawską profesurą polonistyczną, inscenizuje sztukę Słowackiego tak, jak by zapewne wystawiono ją w podziwianym przez wieszcza Cyrku Olimpijskim w Paryżu - żeby widza oszołomić, zachwycić, rozśmieszyć, stumanić i przestraszyć. Wychodzi, jak to formułuje Elżbieta Morawiec, "sukces-skandal". Udaje mu się przy pomocy scenografa Marcina Jarnuszkiewicza powielić rozmaite ikony popkultury i przy pomocy takich rekwizytów jak trzy hondy zmienić teatr w cyrk, w dodatku totalny, okrążający widownię. Zamiast poczciwej lektury, przy której i uczniom, i nauczycielom kleiły się oczy, leciał efekt za efektem. A żeby nie zapomnieli, co oglądają, w charakterze dekoracji w tle stały wielkie trójwymiarowe czerwone litery BALLADYNA. Przesadą byłoby twierdzić, że jak magnes przyciągały tylko hondy, na których sz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Hondy Hanuszkiewicza

Źródło:

Materiał nadesłany

Foyer nr 15/09.2005

Autor:

Hanna Baltyn

Data:

05.09.2005

Realizacje repertuarowe