EN

11.03.2013 Wersja do druku

Mój mąż z zawodu jest dyrektorem

Musimy sobie zadać pytanie fundamentalne: Czy chcemy, by publiczne instytucje kultury były przechowalniami dla tych, którzy zajmując się całe życie orbitowaniem wokół lokalnych koterii samorządowych, chcą dotrwać z niezłym uposażeniem do emerytury, lub chociaż spłacić raty za samochód?

Z Jeleniej Góry nadeszła, radosna skądinąd wiadomość o tym, że po pięciu latach artystycznej stagnacji, władze zdecydowały się wreszcie na zmianę na dyrektorskim stanowisku w Teatrze im. Norwida. Co ważne, i wcale nie takie oczywiste, nowy dyrektor ma zostać wyłoniony w drodze otwartego konkursu. To istotna wiadomość, szczególnie, że mimo ministerialnych rozporządzeń i przepisów nowej ustawy,w zamyśle mających skłaniać do stosowania w miejsce budzących wątpliwości nominacji (najczęściej politycznych), transparentnego i merytorycznego konkursu, organizatorzy instytucji kultury wciąż i nagminnie obchodzą to założenie, pełni słusznej wiary w to, że minister, czy raczej któryś z jego urzędników, niemal "taśmowo" i z automatu "klepnie" wspomnianą nominację. Czego przykładów w ostatnim czasie mieliśmy sporo, chociażby w moim mieście rodzinnym - Zabrzu. Tym bardziej ucieszyła mnie wieść o jeleniogórskim konkursie. Niestety, jak to zwy

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Michał Centkowski

Data:

11.03.2013

Wątki tematyczne